Be accepted

Dla aktywnych pacjentek chorych na raka
Szukaj
Close this search box.

Ręce, które leczą i wiedza naukowa

W klinice Favoriten ta recepta na sukces jest z powodzeniem praktykowana przez ordynatorkę onkologii radiacyjnej od dziesięcioleci

Prof. nadzw. dr Schratter-Sehn jest tym, kim jest dzięki wielu zbiegom okoliczności. Także z radioterapią związała się przez przypadek. Wcześniej pracowała w patologii, ale starszy lekarz zwerbował ją, ponieważ uważał, że lepiej odnajdzie się w radioterapii onkologicznej, ponieważ ma tak wielkie serce. Przyjęła jego radę. W dzisiejszym szpitalu w Favoriten, z dala od centrum miasta, chciała stworzyć oddział, który byłby pionierem i wyznaczał trendy w swojej dziedzinie. Po zaledwie kilku latach udało jej się to osiągnąć jako powszechnie uznana ordynator. Jednak z tyłu głowy zawsze miała myśl, że chciałaby również zdobyć wykształcenie psychologiczne. 

„Przyjaciółka zabrała mnie na wykład na temat terapii prowokatywnej Franka Farrelly‘ego w 1993 roku. Pewna kobieta postawiła mi karty tarota i powiedziała, że pojawi się książę, który odmieni moje życie. Pomyślałam sobie: „Co za bzdura”. Ale wtedy pojawił się dr Kanzian i powiedział, że przekaże mi magnetyzm. Powiedział, że posiadam te zdolności, a on sam był poważnie chory i musiał zrezygnować z praktyki. Tradycją magnetyzerów było przekazywanie daru magnetyzmu leczniczego, a on przekazał go mnie” – wspomina dr Schratter-Sehn. 

Aż do swojej śmierci dr Kanzian był pacjentem, ale przede wszystkim mentorem i nauczycielem prof. dr. Schratter-Sehn. Był magnetyzowany trzy razy w tygodniu i był w stanie kontynuować swoją praktykę do 90. roku życia, czyli do 2008 roku. W każdą środę przejmowała jego obowiązki w gabinecie na Opernring.

Z przyjemnością przeprowadziliśmy wywiad z prof. dr Annemarie Schratter-Sehn.

Zaczęła Pani praktykować medycynę w latach 80-tych. Jak to się stało, że już wtedy zainteresowała się Pani medycyną alternatywną?

Zaczęłam pracować jako lekarz w szpitalu uniwersyteckim w 1978 roku, a w 1980 roku rozpoczęłam specjalizację w zakresie radioterapii. Zawsze uważałam – choć nigdy się tego nie nauczyłam, nawet na studiach – że radioterapia musi być czymś więcej niż tylko leczeniem za pomocą samych urządzeń. Już wtedy dużo rozmawiałam z pacjentami i zauważyłam, że problemy psychiczne często nasilają skutki uboczne. Mój starszy lekarz powiedział wtedy, że nie jestem tutaj po to, aby rozmawiać z pacjentami, ale aby pracować. Cóż, nie uważałem tego za pogawędki, ale pomyślałem, że powinnam zdobyć wykształcenie psychologiczne.

Czy zawsze czuła Pani, że posiada specjalne zdolności, tylko nie potrafi ich nazwać?

Tak, zauważyłam to jako 15-latka. Mój ojciec był weterynarzem. Kiedy ludzie przychodzili ze swoimi zwierzętami i mówili, że sami cierpią, często obserwowałam to z zaciekawieniem. Zawsze interesowałam się medycyną. Dotykałam ludzi i pamiętam, że moja mama często otrzymywała prezenty, ponieważ ci ludzie nie mieli już żadnych dolegliwości. Już jej babcia miała dar uzdrawiającego magnetyzmu, choć nie wyrażała go ani został on uznany. Swój dar odczuwania bólu innych był dla niej raczej ciężarem. Annemarie Schratter-Sehn postrzega jako dar możliwość pomagania za pomocą magnetyzmu leczniczego.

„Nauczyłam się wszystkich technik od dr. Kanziana, ale także przyjęłam jego zasady i wiedzę. Trzeba pamiętać, że był to 82-letni mężczyzna, który praktykował magnetyzm leczniczy przez 50 lat. Należy do tego włączyć doświadczenie życiowe. Doświadczenie życiowe jest ważnym warunkiem dobrej opieki psychologicznej nad drugim człowiekiem”.

Czy tutaj w Instytucie również praktykuje Pani magnetyzm leczniczy?

Zawsze, gdy uznam, że pacjent tego potrzebuje. Lub jeśli ktoś doświadcza poważnych skutków ubocznych, uzgadniam to z nim.

Podobno magnetyzm leczniczy jest zasadniczo transmisją siły życiowej. W Pani ocenie ten opis dobrze to ujmuje?

Tak. I jest to transfer energii życiowej. Magnetyzm leczniczy to naprawdę praca z energią.

Jest Pani lekarzem medycyny konwencjonalnej i wierzy Pani – zgodnie z własnym oświadczeniem – tylko w to, co da się wyjaśnić. Jak radzi sobie Pani ze swoimi pozornie niewytłumaczalnymi sukcesami z magnetyzmem leczniczym?

Kiedy zdałam sobie sprawę, że magnetyzm leczniczy przynosi efekty i po prostu nie potrafię sobie tego wytłumaczyć, zapisałam się na szkolenie z psychoterapii. Ostatecznie zdecydowałam się na wybór szkoły, która jest bardzo eklektyczna i obejmuje wszystkie formy psychoterapii. To była dobra decyzja, ponieważ pozwala mi dostosować formę terapii do potrzeb pacjenta. Jednocześnie obejmuje ona podstawowe cechy terapii behawioralnej, takie jak możliwość rejestrowania i dokumentowania. Było to dla mnie bardzo ważne. Następnie odbyłam wiele dodatkowych szkoleń, od terapii traumy, przez EMDR, po brain spotting. I w pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że magnetyzm obejmuje wszystkie te możliwości niezależnie od pacjenta. Ponieważ udowodniono, że wszyscy pacjenci wchodzą w krzywą głębokiej medytacji podczas uzdrawiających zabiegów magnetycznych. Opublikowałam to już w 2004 roku, a dziś istnieją tysiące publikacji na temat tego, co umożliwia ta głęboka medytacja. Dzięki głębokiej medytacji pacjenci wchodzą między innymi w stan przedświadomości. Dzięki treningowi psychologicznemu uzdrawiający magnetyzer może następnie wybrać wszystkie techniki, czy to brain spotting, EMDR, czy po prostu czysty relaks. Może również pracować psychoterapeutycznie nad problemami pacjenta. Co ważne, praca nie jest zorientowana na treść, ale na proces. Nie muszę wiedzieć, na czym polega problem pacjenta. Leczę go, on może go przepracować i czuje się lepiej. Niektórzy pacjenci mają problemy, których nawet nie są w stanie wyrazić. Można to wyleczyć za pomocą magnetyzmu.

Zakłada więc Pani, że choroby zawsze mają swoje źródło w komponencie psychologicznym?

Komponent psychologiczny jest ważnym składnikiem chorób serca, m.in. zawałów. Teraz to wiemy. Zawsze mówiłem też, że rozwój raka jest wieloczynnikowy i składa się z pięciu czynników: genetycznych, toksycznych, wirusowych, radiacyjnych i psychologicznych.

Według Pani opisu magnetyzm może również łagodzić skutki uboczne. Czy może Pani podać tego przykład?

Miałam 74-letnią pacjentkę, która miała raka odbytnicy i nie chciała, aby jej mąż i córka wchodzili z nią do sali zabiegowej. Miała mieć 25 zabiegów radioterapii. Po trzeciej radioterapii została skierowana do mnie, ponieważ miała bardzo poważne skutki uboczne, których nie można było powiązać z zastosowaną dawką. Wtedy zastosowałam u niej magnetyzm. I podczas tej relaksacji dostała wszystkich objawów ciężkiego zespołu stresu pourazowego. Kontynuowałam magnetyzowanie jej, a ona powiedziała, że to było tak, jak wtedy, gdy zmarło jej pierwsze dziecko z pierwszego małżeństwa. Następnie opisała mi dokładnie, jak to dziecko zmarło z powodu guza. Sama stłumiła tę głęboko zakorzenioną traumę – nikt o tym nie wiedział. Została ona całkowicie ukryta.

Czy te urazy można wyleczyć za pomocą uzdrawiających zabiegów magnetycznych?

Jest to możliwe. Ale, podobnie jak w przypadku tego pacjenta, uzdrawiający magnetyzm może zmniejszyć skutki uboczne, dzięki czemu można przerwać radioterapię. Miałam wielu pacjentów, u których tak się stało.

Jak pacjenci reagują na leczenie magnetyzmem leczniczym? Przypuszczam, że większość z nich prawdopodobnie nic o tym nie wie.

Są różni. Niektórzy już wiedzą. Szukają w internecie, a następnie przychodzą tutaj do kliniki Favoriten i pytają o to. U innych po prostu stosuję magnetyzm po konsultacji, jeśli mam poczucie, że jest to konieczne i że pacjenci mogą tego potrzebować.

A moi pacjenci zwykle przychodzą do gabinetu, gdy odczuwają ból i dlatego chcą być leczeni.

Na koniec, czy mogę prosić Panią o powiedzenie mi, co decyduje o tym, że ktoś jest dobrym uzdrawiającym magnetyzerem lub jakie warunki wstępne trzeba spełnić, aby móc praktykować magnetyzm leczniczy?

Oprócz przeszkolenia we wszystkich technikach potrzebne są również fizyczne i psychologiczne warunki wstępne.

Przede wszystkim należy mieć dobre krążenie krwi. Ja na przykład nigdy nie mam zimnych rąk, chodzę bez pończoch zimą i latem. Nie mam też zimowego płaszcza. Zawsze biegam, więc zawsze jestem w ruchu, a magnetyzm to ruch. Tam, gdzie płynie krew, tam jest magnetyzm. To jest fizyczny warunek wstępny.

Pod względem psychicznym trzeba być prostą osobą. Nie wolno tkwić w nawracających konstrukcjach myślowych. Wymyślasz coś, szukasz rozwiązania i to wszystko. Trzeba też umieć skutecznie i przede wszystkim szybko się wyłączać. Magnetyzer musi być również w stanie medytacji. A leczenie nie jest możliwe, jeśli ma się głowę pełną problemów. Bardzo ważne jest również zainteresowanie ludźmi, a nawet więcej, miłość do ludzi.

!